| |
Jezioro Powidzkie k.Giewartowa 12.12.2004
Woda w jeziorku super klarowna. Pogoda też sprzyjała nurkowaniu, lecz dzień był dla mnie pechowy.
Najpierw przed wyjazdem na nurkowanie 15 minut szukałem swoich dokumentow, które wypadły mi
niezauważenie do pojemnika ze sprzętem nurkowym. Potem pekł mi sworzeń zapięcia płetwy, tuż przed
wejściem do wody. Nie zrazilo to mnie i założyłem płetwy kolegi, który nie nurkował. Następnie
urwała mi się linka która mocowała aparat fotograficzny (w obudowie podwodnej) z
D-ringiem przy KRW. Ponieważ przewidująco założyłem dodatkową linkę pozwalającą zamocować aparat
do przegubu dłoni mogłem bez obawy, że zgubię aparat płynąć dalej. Osiągneliśmy założony cel
nurkowy i powracaliśmy w kierunku powrotnym. Zauważyłem, że wraz z zmniejszaniem głębokości
nie mogę utrzymać wyznaczonej głębokości mimo, że wypuściłem całe powietrze ze suchacza i KRW,
aż wręcz dopuściłem do KRW wody. Podczepiłem się pod partnerów nurkowych, dzięki czemu dobrnrąłem
jakoś do końca nurkowania, gubiąc po drodze jedną pożyczoną płetwę i kompas. Wniosek: byłem źle
wyważony i wraz z ubytkiem powietrza z butli moja wyporność wzrosła ponad możliwości utrzymania
mnie przez zabrany balast. Musiałem więcej wysiłku włożyć w pracę płetwami a to gwałtownie
przyśpieszało zużycie powietrza w mojej butli. Sposób zakończenia samego nurkowania nie był
godny polecenia, ale wszystko zakończyło się dobrze. Mój graficzny profil nurkowy tyko do
pewnego momentu można uznać za właściwy. Udaliśmy się w drogę powrotną do Bydgoszczy. Droga
praktycznie pusta. Warunki jazdy bardzo dobre, gdy nagle z pola poderwał się jakiś duży ptak
(kuropatwa lub bażant, albo coś podobnego) i "skasował" mi prawe lusterko w samochodzie. Tak
zakończył się mój pechowy dzień i całe szczęście, że tylko tak ..... .
|
|