Pierwsze wrażenie po wylądowaniu w stolicy Ekwadoru Quito, to ogrom miasta położonego u podnóży andyjskich wulkanów. Znaleźliśmy się w tzw. „Centrum Świata”, gdzie nieugotowane jajko stoi, bez problemu i bez obtłuczonej skorupki, pionowo i ani drgnie. Wszędzie otaczały nas góry Andy ze swoimi ośnieżonymi szczytami. Podziwialiśmy i fotografowaliśmy krajobrazy na wysokościach od ok. 3000 do 5000m n.p.m. Zdumiała i zadziwiła mnie różnorodność produktów do jedzenia, od owoców morza po różnego rodzaju warzywa i dziwne niespotykane dotąd owoce. Dominowały jednak pieczone świnie sprzedawane dosłownie wszędzie, na różnego rodzaju straganach itp. Charakterystyczny wygląd Indian nawet na moment nie pozwalał zapomnieć gdzie jesteśmy.