|
|
 |
|
 |
| |
Rekiny nas nie zawiodły. Było ich całe mnóstwo. Wskakując do wody widzieliśmy, wystające ponad powierzchnię, ich charakterystyczne płetwy a tuż pod powierzchnią ich całe sylwetki. Na początku, zanim się przyzwyczailiśmy, ogarniało nas dziwne uczucie, gdy musieliśmy skakać „na plecki” w stadko tych „milusińskich” rybek. Towarzyszyły nam podczas całego nurkowania, aż do powrotnego wejścia na łódź. Ściągając płetwy i wspinając się po drabince każdy z nas bacznie obserwował, czy aby jakiś rekin nie raczy „posmakować” jego łydki lub stopy, w końcu w 2005 roku był w tym miejscu taki wypadek. Mieliśmy tam do czynienia głównie z dwoma gatunkami rekinów: karaibskimi (były sztuki do 3m długości) i „silk shark” (co tłumaczy się - rekin jedwabny, do ok. 2m długości). Nazwa tych ostatnich pochodzi od ich aksamitnej, niczym jedwab skóry (nietypowej dla rekinów, których skóra jest zazwyczaj jak tarka). Nasz kubański przewodnik, nurek o ok. 25-letnim doświadczeniu, demonstrował nam tzw. „bezwład toniczny” rekina, polegający na takim jego uchwyceniu, aby bezsilny i nieruchomy zwisał głową w dół. Było też podwodne karmienie tych bestii. Po każdym nurkowaniu wymienialiśmy się wrażeniami i wykazywaliśmy wielkie zadowolenie.
|
|
 |
|
 |
|